2024-09-13

Piątek trzynastego, cóż może się stać?

Stał się nasz wyjazd do Oslo.

Wszystko zrobione o czasie, choć trochę stresu w pracy by zdążyć się wyrobić, ale zgodnie z wcześniejszym ustaleniem wyruszamy o 15:00 w kierunku lotniska.

Na lotnisko dotarliśmy autobusem zgodnie z rozkładem jazdy, ale gdy tylko weszliśmy na teren lotniska zobaczyliśmy ogromne ilości ludzi, które rzadko się tu widuje w okresie nie wakacyjnym.

By przejść przez bramki stała wielka kolejka, a za bramkami w sznureczku jeszcze dłuższa kolejka. Na szczęście dzisiejszy lot mamy z lotem, a ten w swojej ofercie dla frequent flyira w Mile and More daje możliwość wejścia przez fast track. Obaj mamy takie karty więc od razu udaliśmy się tam.

Zaskakujące było to że i przy bramkach do fast tracka stali ludzie w kolejce. Okazało się, że skanery kodów QR działają i nie działają. Marcin przeszedł, Mariusz nie przeszedł. Wyrzucało błąd zdublowany bilet.

Zrobiło się trochę stresująco, na szczęście kolejka do fast tracka nie była ogromna, ale osoba przy bramce musiał sprawdzać każdego indywidualnie, więc to zabierało czas. Na szczęście już po 15 minutach byliśmy znowu razem.

Dzieki uprzejmości LOT’u i statusu Frequent Flyier na lotnisku w Warszawie możemy wchodzić do saloniku. Skorzystaliśmy oczywiście z tej możliwości i tu okazało się że w saloniku trwa remont na całego. Brakowało miejsc do siedzenia, brakowało kieliszków do wina, brakowało ogólnie wszystkiego bo obsługa nie nadążała sprzątać i donosić. Marcin w saloniku był 15 minut przed Mariusze, więc udało się wyczekać jedno wolne miejsce do siedzenia. Nie spędziliśmy tam dużo czasu, ale udało się jeden kieliszek wina wypić i jeden wylać. Potem udaliśmy się do naszego gatu nr 21.

Przed gatem obsługa krzyczy z mikrofonu do ludzi, że mają sobie iść do gatu 45, który znajduje się na samym końcu terminala. My ciągniemy w jedną stronę a inni dokładnie w przeciwną 🙂

Przed gatem śmialiśmy się że lecimy do Kopenhagi w Oslo. Do samego końca nie udało się im zmienić tablic informacyjnych. Obok Venecja leciała do Luxemburga 🙂

Na lotnisku przestał działać system informatyczny, na szczęście tylko dotyczący ekranów informacyjnych. Obsługa na szczęście mogła się kontaktować i znali informację o lotach, zmianach gatu i oczywistych opóźnieniach.

Gdy z opóźnieniem 30 minutowym zaczęli wpuszczać na pokład samolotu i nadeszła kolej skanowania biletu Marcina to światełko skanera zapaliło się na czerwono, przecież to piątek trzynastego.

Pani z obsługi poprosiła by zaczekać i odeszła na chwilę wstrzymując wszystkich chcących wejść na pokład. Po krótkiej chwili wróciła z pękiem wydrukowanych biletów. Zmieniono mi miejsca na dwa rzędy dalej, na szczęście tylko tyle 🙂

Mogliśmy w końcu wejść na pokład o polecieć do Oslo.