2023-03-03

Przygodę z Nową Zelandią po raz trzeci czas zacząć.

Nie spiesznie, bo po co w piątek się spieszyć, udaliśmy się o 14:00 autobusem na lotnisko. Zabraliśmy ze sobą dwie walizki (jak zazwyczaj), jedną dużą i jedną mniejszą. Dużą, by dużo przywieźć i małą by w niej upchać wszystkie najpotrzebniejsze (i te mniej potrzebne również) rzeczy. Czekała nas długa podróż -według wskazań przewoźnika całość ma nam zająć 39 godzin (oczywiście z uwzględnieniem oczekiwania na kolejne loty).

Boarding przewidziano na 16:40, więc odczekaliśmy w business lounge około 1,5 godziny (popijając co nieco) i o przewidzianym czasie wyruszyliśmy w (nie)znane. W czasie tej podróży w większości będziemy odkrywać nowe miejsca i bardzo się na to cieszymy.

Boarding odbył się o czasie z niewielkim spóźnieniem. Od ziemi odbiliśmy oderwaliśmy się o 17:18, a dobiliśmy do ziemi 18:40 we Frankfurcie.

Czas oczekiwania na kolejny lot do Hong Kongu nie był zbyt długi, gdyż boarding miał być o 21:05, zatem dwie godziny przesiedzieliśmy w kolejnym lounge. Od samolotu dzielił nas jedynie długi tunel.

Boarding bez opóźnienia.

W samolocie zasiedliśmy obok naszych ulubieńców.

Pozostało nam jedynie 12 godzin i 15 minut lotu do (pół)celu. Lot upłynął nam w miłej i wygodnej (co tu kryć) atmosferze. Wyspaliśmy się całkiem dobrze, co jest dość istotne w czasie nocnych podróży i przed kolejnymi lotami.

W samolocie dla potrzebujących wyjść z lotniska rozdano karty imigracyjne do uzupełnienia. Tym razem nie potrzebowaliśmy ich wypełniać, jako że byliśmy w tranzycie.

Chińskiej ziemi dotknęliśmy o 10:30 rano, tj, o godzinie 17:30 czasu lokalnego.

Tutejsze lotnisko oferuje wodę, również gorącą, za darmo. Zupełnie inaczej niż w Warszawie, gdzie 0,5 L kosztuje 6 zł i w ogóle ceny są z kosmosu.

Czas umililiśmy sobie spacerem po terminalu (dobrze robi nawet po wygodnym locie), a następnie przekąskami i drinkami w business lounge.

Tym razem (pierwszy raz) mielismy lecieć Cathay Pacific Airways (jednymi najlepszych linii lotniczych) Boarding rozpoczął się z 20 minutowym opóźnieniem, tj. 20:55 czasu lokalnego. Czekał nas znowu nocny lot.

W samolocie zaopiekowano się nami bardzo dobrze. Jedzenie było pyszne, a i fotele bardzo wygodne. Mogliśmy się całkiem dobrze wyspać. Na śniadanie wybraliśmy congi z dodatkami (Chińczycy jedzą to bardzo często). Smaczne było.

Startując o godzinie 22:04 i lądując o 8:21 czasu chińskiego, tj 13:21 czasu lokalnego (w Nowej Zelandii), przelot zajął nam 10 godzin i 17 minut, ale to jeszcze nie był koniec podróży.

Musieliśmy odebrać bagaże z terminala międzynarodowego i przewieźć je na lotnisko krajowe.

Spacer z jednego terminala do drugiego nie zajmuje 10 minut, jak informują wszystkie tablice, ale około 5 minut – przynajmniej tylko tyle potrzebowaliśmy.

Po odsiedzeniu ponad 2 godzin wystartowaliśmy o 17:06 do Dunedin i o godzinie 18:35 samolot dotknął tamże płyty lotniska. Cała podróż od wyjścia z domu do wejścia do hotelu zajęła nam blisko 40 godzin.